Kiedy byłam zupełnie małą i zupełnie już starszą dziewczyną nie mogłam zrozumieć dlaczego nie mogę być sobą, przecież nic nikomu nie robię i nie przeszkadzam? Wiecznie byłam upominana, krytykowana, tylko dlatego, że nie spełniałam oczekiwań moich rodziców i tych społecznych, nie chciałam się wpasować w powszechny ” wzór”. Kiedy dziś podzieliłam się powyższą refleksją z moim mężem, on to skwitował jednym zdaniem ” to nazywamy przecież wychowaniem, socjalizacją” 😦 ja jeszcze widzę konstrukt społeczny!

Zaczęłam szukać wyjaśnienia ” czemu nie mogę być sobą” już na studiach a dziś zdałam sobie sprawę, że za moimi poszukiwaniami kryje się moja autentyczność, którą znów ja łączę z pełnią, integracją.
20 lat temu natknęłam się na słowa Aleksandra Neilla ( twórcy wolnej szkoły Summerhill), które kierował do swoich podopiecznych : ” Możecie robić wszystko co chcecie, nie możecie tylko przeszkadzać innym i ich krzywdzić”. No tak, pomyślałam, przecież ja właśnie tak chce a nie mogę?! Jak moja autentyczność może przeszkadzać i krzywdzić innych? Czemu moja autentyczność jest odrzucana, krytykowana? Czemu ja jestem odrzucana? Jak być w tym świecie?

Tak często spotkała się ta moja autentyczność z odrzucaniem, że w końcu ja sama ją odrzuciłam, schowałam głęboko. I postawiłam na straży dwóch obrońców: jeden nazywa się ” ja wam pokaże” a drugi ” jestem bezproblemowy, wygodny dla innych”. A moja autentyczność wciąż się upomina o swoje miejsce, schowana za lękiem przed odrzuceniem społecznym. Tak, można powiedzieć, że odrzuciłam siebie, by należeć do tego świata! By ten świat ( konstrukt społeczny) mnie zaakceptował, musiałam się starać dopasować i spełnić oczekiwania.

Jak jest ta moja autentyczność!? Przede wszystkim nie jest „sztywna” jak moja nie- autentyczność, którą wykreowałam, żeby się dopasować. Nie musi niczego bronić, bo autentyczność broni się sama. Czasami mam wrażenie, że moje reakcje na wydarzenia są jedną wielką obroną! Moja autentyczność po prostu ” jest ” a nie musi ” być jakaś”. Ja nie muszę być jakaś, żeby należeć!
Szukamy zmiany w sobie, w świecie a zmiana, moim zdaniem, polega na integracji tego, co odrzucamy. Jeśli z ” pełni ” bierzemy tylko niektóre aspekty a innych nie, to tworzymy świat rozbity. Jeśli ja przyszłam na świat jako pełna a nie zostałam w pełni zaakceptowana to, żeby funkcjonować musiałam odrzucić te aspekty siebie, które nie spełniały oczekiwań. Można powiedzieć, że oczekiwania mnie rozbiły 😦 Dziś jestem w procesie integracji – potrzebuje tylko/ aż zaakceptować lęk przed odrzuceniem społecznym, co ja widzę jako akceptację śmierci. Wiem, że to brzmi trochę strasznie, ale bojąc się śmierci ( bo tym jest lęk przed odrzuceniem) nie żyjemy w pełni 🙂 Ja nie żyje pełnią siebie!

Wiecie jaka postać filmowa była moją inspiracją w młodości? Mafioso Ray Luca z filmu” Crime Story „. Inspirowała mnie w nim wolność, jednak nie wolność, która łamie wszelkie zasady, normy ( te wynikające z konstruktu społecznego też ), ale wolność pomimo zasad 🙂 Dziś takiej wolności poszukuje…być autentyczna ( pełna) w nieautentycznym ( niepełnym) świecie.

Ela
Bardzo dobry wpis. Daje do myślenia 🙂 Ja wychowywałam się w rodzinie gdzie dziecko miało nie mówić, być grzeczne i nie przeszkadzać rodzicom. Dziś będąc już dorosłą czuje czasem dziwny opór w tym żeby być sobą. A nie powinno tak być bo tak jak piszesz – nikogo nie krzywdzę. Niestety czasem ciężko jest wyjść z tych ram oczekiwań i stać się po prostu sobą. A jeszcze ciężej nie powielać schematu wychowawczego moich rodziców. Na szczęście mój syn od małego jest dzieckiem pewnym siebie dzięki temu moja „walka” w niepowielaniu schematu jest dużo łatwiejsza.
PolubieniePolubienie